czwartek, 4 czerwca 2009

Niech się święci!

4 czerwca 2009 r. Jakaś pani skarży się wszem i wobec za pomocą radia oraz internetu, że z okazji Dnia Dziecka przyjechała z nieletnim oglądać Wawel. I BOR za nic nie chce jej wpuścić- nawet na dziedziniec. Na którym to dziedzińcu przemawia Pan Premier. On przemawia, a ja zastanawiam się, kto mu to przemówienie napisał. I dlaczego przedtem naczytał się ów ktoś Rodziewiczówny. Bo Pan Premier rozpościera przed nami szeroko rozmaite aspekty wolności- od Pana Andrzeja do Pani Henryki, od Londynu po Antarktydę. Jest o małżeństwie Ewy i Darka, którzy na emigracji zajęli sie pomocą innym, bo tak właśnie rozumieli swoje zadanie solidarności. O Lechu Wałęsie, który porwał robotników z Nowej Huty. Są podziękowania dla Lecha Kaczyńskiego, który Lechowi Wałęsie pomagał i dla wszystkich, którzy przeżyli cały XX wiek ( przy czym tych, którzy CAŁY XX wiek przeżyli, jest chyba niewiele ). Jest o Marku Kamińskim. I o strażaku. O "księdzu z Żoliborza". I o tych, co siedząc na murze berlińskim, mur ten rozwalali ( tu, nie wiedzieć czemu, kamera pokazuje Kazimierza "Yes, yes, yes!" Marcinkiewicza, jak donoszą mi posiadacze nie tylko fonii, ale także wizji ). O tym, że musimy pamiętać wszystkie nasze ofiary i o tym, jak nosimy w sobie i jak powstają w nas mury i żelazne kurtyny. Koniec. Oklaski. W tle bicie dzwonu.

A przecież to takie proste. Dlatego, że 20 lat temu wydarzył się tamten 4 czerwca, na listach wyborczych obok Senyszyn jest i Ziobro. Paszporty leżą u ludzi w szufladach, a nie w Urzędzie Dzielnicowym. Jest telewizja "Trwam" i jest TVN 24. Na lekcjach historii mówi się i o Jałcie i o Katyniu. Filmy wchodzą do kin wtedy, kiedy w reszcie świata, a nie pięć lat później, albo wyłącznie w ramach Konfrontacji. W nocy można pójść na miasto, zamiast siedzieć w domu przy świeczce, bo właśnie miało miejsce kolejne planowe wyłączenie prądu. Księgarnie są pełne książek, a postoje- taksówek. Mięso jest na wagę a nie na kartki. Każdy może kupić jeansy. Wyrok grozi za posiadanie nie bibuły, tylko trawy. A na murach, zamiast "Precz z komuną!" maluje się dzisiaj "Kocham Jolkę". Bajki disneya bywają w telewizji na co najmniej pięciu różnych kanałach- i to częściej, niż z okazji Świąt i Dnia Dziecka. I tylko "Sondy" szkoda- "Taniec z gwiazdami" nijak nie wypełni pozostałej po niej pustki w tak zwanej misji telewizji publicznej.