czwartek, 25 marca 2010

Pani Kasi pamięci rapsod żałobny.

Właściwie to powinnam pisać przez "Pani Redaktor"; jaka tam dla mnie pani Kasia, skoro się nie znamy osobiście (bo przecież ani jednorazowe siedzenie przy stoliku obok w Cafe Camelot ani posiadanie wspólnego miasta rodzinnego się nie liczy). A jednak. Przez ostatnie kilka lat towarzyszyła moim czwartkowym porankom, opowiadając o polityce (jak to w radiu, było nie było, informacyjnym), ale także (a dla mnie- przede wszystkim) o kulturze. Co wchodzi do kin. Co warto przeczytać. Kto co kiedy podpisuje na Targach Książki. Czy można będzie kupić wejściówki do Teatru Wielkiego (bo przecież tam na schodach też się fajnie siedzi). "Różyczka" na przykład jej się podobała, "Autor Widmo"- jeszcze bardziej. Rozmowy z sekretarzem Szymborskiej i z tłumaczem "Fistaszków" zapamiętam na długo.

Jak kiedyś powiedział Pan Marek Niedźwiedzki (który razem z panami Piotrem Kaczkowskim i świętej pamięci Tomkiem Beksińskim wychowywali mnie i całe moje pokolenie do słuchania Prawdziwej Muzyki), radio to jest urządzenie magiczne. Ponieważ towarzyszy słuchaczowi wyłącznie głos prowadzącego audycję, bez nachalnego wpraszania się do domu obrazu ze studia, jest to medium intymne, tworzące z słuchaczami więź prawie przyjacielską- jakby znajomy wpadł do nas z wizytą, siadł przy stole w kuchni i kiedy parzymy mu kawę, opowiadał o polityce, muzyce, książkach... Przez te kilka lat radiowych Poranków parzę kawę trochę dla siebie, a trochę dla Pani Janiny Paradowskiej, dla Pana Jacka Żakowskiego i właśnie dla Pani Kasi Kolendy-Zaleskiej.

No i dzisiaj- grom z jasnego nieba. Na koniec radiowego Poranka Pani Kasia mówi: "Porozmawiacie sobie o tym w przyszłym tygodniu, ale to już beze mnie..." ("Czyli urlop"- myślę sobie) "...bo z przyczyn ode mnie niezależnych po siedmiu latach kończę współpracę z radiem Tok Fm."

...

ŻE JAK??

Najeżonym wykrzyknikami smsem alarmuję Jednostkę Mocno Zaprzyjaźnioną oraz Zagorzałego Słuchacza. Dlaczego, no DLACZEGO, nasza ulubiona naczelna zwolniła Panią Kasię? "Z przyczyn ode mnie niezależnych", czyli odejść nie chciała. Ale... dlaczego??

Koło południa radio tu i tam wyjaśnia, że przyczyny były niezależne także i od radia i że jemu, radiu, także jest przykro i żal. No tak... Ale to nam Pani Kasi w czwartkowy poranek nie zwróci.

No i co teraz? Kto ją zastąpi? Mam cichą nadzieję, że nie redaktor Janke. Wtedy we wtorki będzie o wrażej Moskwie, a we czwartki- o micie globalnego ocieplenia ( w które pan redaktor nie uwierzył). A wszystko to przeplatane gawędami o IPNie. I tak dwa razy w tygodniu, aż nie porośniemy dżunglą (albo nie nasunie się na nas lodowiec- to na wypadek, gdyby redaktor Janke jakimś cudem jednak miał rację- ja tam przyjmuję obecność innych poglądów, nauczyłam się od autorów pozostałych Poranków).