niedziela, 27 grudnia 2009

Słońce pokonał Cień.

Świąteczny, wczesny poranek. Tak wczesny że nieomal nie mam pewności, czy to jeszcze Wigilia, czy już Boże Narodzenie. Mkniemy z Jednostką Zakontraktowaną pustą autostradą płatną ku miastu wojewódzkiemu, w jednym ze szpitali którego zalega moja babcia ze złamanym biodrem. Wokół nas krajobraz jak z pocztówki z życzeniami Wesołych Świąt- deszcz, dwanaście stopni powyżej zera i kilometry pustego asfaltu.

"Już widać ten klasztor, o którym mówiła Jagoda."

"Tak- rzeczywiście, muszę sprawdzić, jak tam jest z wizytami i możnaby ra..."- urywam raptownie, wlepiając wytrzeszczone oczy w pobocze, które w tym miejscu przebiega nad autostradą. A tam, za siatką, w deszczu, chodzi w kółko facet w kapeluszu. Oraz z harmonią. I wygrywa na tej harmonii, wyśpiewując ile sił w płucach, z radosnym uśmiechem na obliczu. Z perspektywy pędzącego sto czterdzieści na godzinę samochodu nie słychać, co gra i śpiewa ów boży człowiek. Ale że to czas po temu i pora, zapewne głosi światu wesołą nowinę, że w pewnej stajni znowu, jak co rok, urodził się Panu Bogu i Dziewicy Marii zdrowy chłopiec.

Kilka godzin później, już ze zdecydowanie mniejszą szybkością, turlikamy się przez pustawe miasto wojewódzkie ku obskurnemu szpitalowi. "Wy wiecie co?" - opowiada z tylnego siedzenia tato. "Wczoraj po południu zachodzę do babci i z daleka słyszę kolędę. Myślę- radio albo telewizor, tylko czemu tak fałszywie- i idę dalej. Wchodzę na salę, a wszystkie te staruszki śpiewają, ile sił w płucach, że przybieżeli do Betlejem pasterze. Mówię "dobry wieczór" a one nic- nawet okiem nie mrugną, tylko śpiewają, jak tam każda może. Skończyły i dawaj, że dzisiaj w Betlejem wesoła nowina! No to co miałem zrobić- rozpiąłem kurtkę i zaśpiewałem z nimi, w końcu to Wigilia!"

W końcu to Wigilia. Jul. Saturnalia. Dla niektórych- w nędznej stajni gdzieś hen, na innym kontynencie, narodził się boży syn, Mesjasz, który za trzydzieści trzy lata przypieczętuje własną krwią Nowe Przymierze ludzi z odmienionym, miłosiernym i wybaczającym Bogiem. Dla wszystkich- także harmonisty przy autostradzie i śpiewających kolędy babć w szpitalnej sali- po raz kolejny narodziła się Nadzieja. Że wrócą ptaki. Że zakwitną jabłonie. Że wygrzejemy w cieple lata pobladłe, skostniałe twarze. Że Słońce znowu, jak co roku, pokonał Cień.

Brak komentarzy: