piątek, 7 lutego 2014

Człowiek niezastąpiony.

Niedobrym miesiącem jest dla mojej rodziny luty. Osobliwie sam jego początek. Wiele lat temu to właśnie 2 lutego zginął w wypadku kolejowym mój wujek który, z racji wieku, usposobienia i relacji ze mną był dla mnie bardziej moim starszym bratem, niż bratem mojej mamy. Niedługo po nim, także 2 lutego, zmarł mój dziadek- jedyny, jakiego kiedykolwiek dane mi było poznać (drugi osierocił mojego tatę na długo przed tym, jak się urodziłam). Więc początek lutego to czas świeczek, zapalanych na grobach tych, którzy już nigdy nie wrócą.
W tym roku 1 lutego zabrał mojego ukochanego lekarza, Pana Doktora Tomasza Homę. Człowieka wielkiej wiedzy i jeszcze większego serca, ogromnej kultury osobistej, z niewyczerpanymi pokładami cierpliwości dla pacjentek, wśród których przez prawie siedemnaście lat byłam i ja. Być może to ciężka choroba, z którą zmagał się od lat i która w końcu go pokonała dały mu tę dobroć i wyrozumiałość, z jaką podchodził do każdej ze swoich podopiecznych. O niewielu lekarzach dzisiaj można powiedzieć, ze medycyna jest ich powołaniem i służbą, a nie intratnym zawodem- on był właśnie taką osobą.
Mówi się, ze nie ma ludzi niezastąpionych. Patrzę w kalendarz, na datę swojej kolejnej wizyty, której już nigdy nie odbędę. I wiem, że to nieprawda.

Będzie mi Pana bardzo brakowało, Panie Doktorze.

Brak komentarzy: