I to nie byle gdzie, jeno na Konferencji Episkopatu. A pasterze anielskie słowa objawione przelali na papier ( bo w seminarach duchownych oprócz nauki, że od faceta w sukience ciemny lud kupi wszystko w obawie o nieograniczoy dostęp do życia wiecznego uczy się, niestety, pisania listów duszpasterskich). I rozesłali po parafiach, żeby w niedzielę świętej rodziny (czyli Mesjaszka, jego mamy- wiecznie dziewicy oraz jej męża, który bez zmrużenia oka łyknął fakt, że jego dziewicza małżonka poczęła w wyniku nie konsumowania z nim sakramentu małżeństwa, ale boskiej interwencji) księża odczytali te prawdy objawione wiernym. I tak wierni dowiedzieli się, że:
1/. Rodzi się za mało dzieci.
2/. Narodowi potrzebne są rodziny wielodzietne. Wielodzietność jest cnotą.
3/. Wielodzietność to posiadanie czwórki i więcej dzieci. Trójka to norma i w ogóle nie ma się nad czym pochylać w duszpasterskim błogosławieństwie.
4/. Rodzice w takich rodzinach powinni zapewnić dzieciom miłość oraz utrzymanie. Jak? O tym widać anioł milczał, a pasterze w dobie kryzysu nabrali święconej wody w usta.
5/. Niektórzy rodzice dotykani są nieszczęściem samoistnego poronienia i wtedy szpital ma obowiązek wydać im ciało, żeby mogli zapewnić godny pochówek. Oraz obecność księdza (która najprawdopodobniej gwarantuje w tym przypadku ową godność).
Tu przerwał, lecz list trzymał. Wszystkim się zdawało, że będzie o najstraszliwszych grzechach przeciw życiu, czyli aborcji i antykoncepcji, które godzą w ową wielodzietność. A tymczasem...
6/. Straszne i niedopuszczalne jest in vitro. Dlaczego? Bo nie wolno ingerować w Boski Plan, w którym to planie dla niektórych dzieci są nieprzewidziane. I żeby Ci się, przypadkiem, drogi wierny nie pomyliło- to jest oficjale stanowisko kościoła, a nie odosobnione stanowisko rady starców, którym nadmiar nagromadzonej w organiźmie spermy odciął dopływ krwi do mózgu.
Jaka logika rządziła Episkopatem, który na jednym oddechu nawołuje do rozmnażania i odmawia prawa do niego parom z problemami zdrowotnymi- nie wiem ani ja, ani najprawdopodobniej sam wzmiankowany na początku Anioł, który teraz najprawdopodobniej wyrywa sobie pióra ze skrzydeł i klnie swój zbyt długi jęzor. Ale jeżeli in vitro rzeczywiście jest takim strasznym, niewybaczalnym ciosem w ludzką godność oraz katolicką moralność, to czemu nie pójść konsekwentnie tą ścieżką? Czemu nie uznać za straszne i godzące w tę samą moralność hormonalnego leczenia bezpłodności (nota bene, przy użyciu tych samych grzesznych hormonów, które w innych dawkach i stężeniach są skłonne zapobiec zapłodnieniu)? Albo operacyjnego udrażniania jajowodów? Ba- zapobieganie ciąży metodami tak zwanymi naturalnymi też przecież może godzić w boski plan dla nas, bo może każden jeden stosunek powinien się kończyć ciążą, a osoby homoseksulane i tak mają, że tak powiem, przechlapane w znaczeniu episkopalnym. No a cesarskie cięcia? Skoro kobieta nie może urodzić siłami natury- niech umiera. Bóg tak chciał. Na pewno. Co prawda ta kobieta, jej rodzina oraz lekarze nic nie wiedzą o takim boskim życzeniu. Ale Episkopat wie to z całą pewnością- w końcu mają na tę wiedzę monopol.
I tyle listu Episkopatu. Żadnego zająknięcia się o tym, że źle jest bić dzieci. Albo je molestować. Albo nie spędzać z nimi w ogóle czasu. Względnie spędzać go wyłącznie w pobliskim hipermarkecie, wpajając od najmłodszych lat cnotę nieograniczonej konsumpcji, czego dobitnie dowiódł szczęśliwie miniony okres przedświąteczny. Tylko tyle- miejcie, ludze, jak najwięcej dzieci, ale niech was ręka boska broni, żeby przez in vitro.
Ponad dwa tysiące lat temu pewien ubogi Żyd nauczał, że dla każdego człowieka wartością samą w sobie są wolna wola i wolny wybór. Że najwyższą cnotą chrześcijanina jest miłość bliźniego, a miarą naszego człowieczeństwa- to, jak gotowi jesteśmy współczuć innym ludziom. Dzisiaj, w Dzień Pański, Episkopat dał świadectwo temu, jak owe nauki są obecne w nauce kościoła.