sobota, 25 lipca 2009

Rozmowy przy pilatesie.

-Czym tu tak ładnie pachnie?
-Kominek aromatyczny. Olejek cytrynowy zmieszany pół na pół z trawą morską.
-TO nie pachnie- to śmierdzi krową. Co innego mi pachnie. Tak... spożywczo.
-Landrynkowo-spożywczo?
-To może ja?
-Oj tak, co to?!
-"La Perla".
-No ładnie. Świeżo.
-Nie swieżo właśnie- landrynkowo!
-Bo Tobie tylko jedzenie w głowie!
-No tak- bo jak prowadzę trzecią godzinę tutaj, a rano w fitness clubie, a nie miałam kiedy zjeść, to mi aż w brzuchu burczy.
- Teraz to mnie też burczy. Zjadłabym zapiekanki z makaronem.
- A ja tego chleba ze śliwką....
-Jakiego chleba ze śliwką??
-No tu w supermarkecie na rogu mają, taki z foremki, ciemny gnieciuch, ostatnio kupiłam, bo chleba nie miałam w domu...
-Dobra dziewczyny, stajemy na końcu maty i spokojnie zaczynamy rolować w dół.
-...nie miałam w domu i tylko ten był tak wieczorem i jak wróciłam do domu, to byłam strasznie głodna...
-Ja po ćwiczeniach też zazwyczaj jestem głodna.
-A ja jestem głodna teraz! Dlatego nie gadać mi tu o jedzeniu, tylko rolować!
-...i zjadłam pół tego chleba...
-Proszę! To my postoimy a Ty porolujesz i pospalasz ten chleb.
-Ale to przedwczoraj było! A chleb okazał się mieć w środku śliwkę. I do wczoraj go całego zeżarłam...
-Schodzimy w dół do podporu.
-...więc dzisiaj przyjechałam specjalnie wcześniej, żeby go sobie kupić. I nie było!!!
-I do deski.
-Ty tę deskę specjalnie, żebyśmy nie mogły gadać, tak?
-Jak o jedzeniu macie gadać to może być, że specjalnie.
-A ja to nawet głodna nie jestem- ale tak za mną chodzi taki tort orzechowy...
-No diabli nadali- mówię, żeby o jedzeniu nie gadać, tak?! Trzymamy pozycję neutralną! Biodra w górę!
-Kiedy się nie da!
-Da się, wszystko się da, jak ja tak mówię!
-Ja mam dobry przepis na tort orzechowy...
-No masz!
-Eee, piec to nie, ja bym sobie tak kupiła i zjadła.
-To ja Ci zaraz powiem, gdzie sprzedają najlepsze.
-Ale na porcje?
-I pracujemy- prawa ręka, lewa noga. Myślcie raczej o wydłużeniu i nie przeprostowujcie rąk w łokciach.
-Jak nie przeprostowujcie?
-Nijak! Ugnij lekko ręce w łokciach... O tak właśnie.
-Ale to wtedy boli, ała!
-To dobrze- ma boleć!
-Ale pośladek?
-Jak Cię pośladek boli, to niemożliwe jest, popatrz się do lustra, coś Ty się tak powykrzywiała...
-Bo ja na łączeniu jestem...
-Każda wymówka dobra. A reszta czemu nie ćwiczy? Siadamy, podciągamy pośladki, stopy fleks...
-O matko, lakier mi zszedł, muszę pomalować.
-Ręce nad głowę... barki opuścić!
-Próbuję, uwierz mi, że próbuję.
-A wiecie, że byłam u tego lamy doktora?
-No właśnie- i jak?
-No fajnie- przepytał mnie, o której chodzę spać, ile śpię, jakie mam nawyki żywieniowe, dał mi takie specjalne ziółka do picia co rano na czczo, pomodlił się nad nimi specjalnie, żeby były dla mnie... Tylko mam problem, bo te ziółka są ciemnobrązowe i śmierdzą jak kupa i zbiera mnie na wymioty, jak mam je wypić.
-Jak takie paskudne to pocieszaj się, że muszą być skuteczne!
-No tak też sobie mówię. Ale nawet w normie wziął, bo za wizytę, ziółka i modlitwę tylko dwieście zeta.
-Dwieście? To coś za mało, normalnie bierze trzysta pięćdziesiąt... tylko Ci te ziółka dał?
-Jakie mało, kobitki, weźcie się zastanówcie i w ogóle to co to za jakiś szaman lama, co bierze pieniądze? Przecież Ci mnisi nie biorą kasy!
-No ale on nie na siebie, tylko na swój kościół.
-Mój proboszcz też tak zawsze mówi, jak przychodzi po kolędzie,wiesz?
-Ale ja coś muszę z tym robić!
-No to pij te ziółka, kto wie, w końcu wiara czyni cuda.
-Wdech na przygotowanie i przechodzimy do setki! I razdwatrzyczterypięć wydech razdwatrzyczterypięć wdech razdwatrzyczterypięć...
-Było sto dziesięć, Ty oszustko!
-I widzisz? Dałyście radę! Przewracamy się na bok...
-O Boże, tylko nie to!
-A co, za ciężko? Może poduszkę?! Układamy się w banana, talia odciągnięta od podłogi...
-Dziewczyny, gdzie się kupuje pejcz?
-Zaraz koło dworca jest taki sklep, duży wybór, w zeszłym miesiącu kupowałyśmy z siostrą...
-W którym miejscu koło dworca?
-No jak przechodzisz przez zebrę...
-Aaaa, chyba już wiem, to jutro tam skoczę sprawdzić, bo kuzynka za mąż wychodzi.
-I drugi bok.
-Słuchajcie, jak rozliczam dochody z zagranicy, to do normalnego PITa jeszcze jakiegoś dołączam?
-Tak, jest dodatkowy formularz, po zajęciach mi przypomnij, to Ci wyślę numer smsem.
-Dzięki!
-Bierzemy ciężarki...
-Ooo, będzie ćwiczenie na pelikany!
-Ale ja nie mam jeszcze pelikanów...
-Bo ćwiczysz, więc nie masz. i nie będziesz miała. Nikt nie chce mieć pelikanów- nawet pelikany nie chcą mieć pelikanów!
-Co te ciężarki takie ciężkie?
-Normalnie, żółte kilówki- dwukilówki są czerwone przecież.
-Miałam takie kilówki różowe, ale pies mi z nich obżarł cały plastik i zostały takie paskudne. Jak z nimi ostatnio leciałam do Stanów i wsadziłam je do bagażu podręcznego to celnik nie wiedział, co to jest, kazał mi wyciągać i pokazywać. Wstyd za piątkę, bo one takie obgryzione... I w dodatku wsadziłam je w skarpety.
-Masz nauczkę, żeby wsadzać do normalnego bagażu. ja tak wszystko wożę, nawet kabanosy, jak latam do syna.
-Przecież jedzenia do Stanów nie wolno...
-Toteż one są próżniowo pakowane, żeby psy na lotnisku nie wywąchały.
-Boże, Ty przemytniczko kabanosa...
-Stajemy w szerokim rozkroku, biodra podwinięte... Boże, co to było?
-Mnie tak strzeliło, przepraszam.
-Całkiem fajna ta bluzka, wiesz?
-Wiem, mam taką samą, razem kupowałyśmy!
-Ano rzeczywiście...
-I ostatni raz... energiczny wdech... I dziękuję Wam bardzo!
-Dziękujemy.
-To ja lecę się przebierać- do poniedziałku, dziewczynki! Paaa!
-Pa! I nie zapomnij o tym smsie z PITem!






Brak komentarzy: