poniedziałek, 17 sierpnia 2009

Monopol na związek osobisty.

Jednym z dogmatów kościoła rzymskokatolickiego (stosunkowo nowym, bo liczącym sobie tak z 60 lat) jest fakt wzięcia Marii, matki Jezusa po jej śmierci do nieba razem z ciałem i duszą, co jest wyjątkiem, nie normą i podkreśleniem szczególnej roli, jaka ta kobieta odegrała w boskim planie zbawienia. Rocznica Assumptio Beatae Mariae Virginis in coelum przypada 15 sierpnia. Jest to także dzień, świętowany onegdaj w Imperium Rzymskim jako święto bogini Diany i związanych z tym; dojrzewania plonów oraz płodności. Stąd dziś w kościele katolickim święci się na cześć wniebowziętej Marii zioła (które potem mają mieć moce cudowne), oraz odprawia się przy okazji na wsiach dożynki. Na temat powiązań tego święta z płodnością w dobie krucjaty przeciwko in vitro kościół milczy.

Kościół może i milczy, ale kardynał Glemp milczeć ani myśli, niestety. Skoro już do Częstochowy doczołgały się w sierpniowym upale specjalnie na ów dzień święty rozliczne pielgrzymki, zostawiając za sobą szlak pustych plastikowych butelek, plastrów na odciski i zużytych prezerwatyw (mam znajomych w Częstochowie), to trzeba owym pielgrzymkom naprostować światopogląd. A że święto maryjne, ku czci kobiety i matki, postanowił kardynał coś powiedzieć o kobietach właśnie. No i powiedział. Ze kobieta nie może zostać prawdziwym kapłanem. "Owszem, niejedna pani może być dobrym administratorem, może przemawiać, ale nie może wejść w ten osobisty związek z Chrystusem-Ofiarą na Krzyżu, który dał swoje Ciało i swoją Krew" - podkreślił. Dodał, że ,,kobieta daje ciało i krew, ale w innym porządku. Wskazał na Matkę Bożą, od której Chrystus otrzymał ciało i krew, ale która nigdy nie była kapłanem." Jednym słowem- kapłanem, co prawda, być nie może, ale za to może zostać MATKĄ kapłana!

Wyłania się z kardynalskiej przemowy obraz następujący - w osobisty związek z Chrystusem może wejść tylko mężczyzna. Jeżeli kobieta chciałaby równie osobistego związku - musi urodzić sobie kapłana i namówić go do pośredniczenia między nią a Zbawicielem. Jak któraś urodziła same córki- ma przechlapane. Jak bezdzietna- tym gorzej (chociaż niewiele gorzej, niż gdyby miała same dziewczynki; wartościowanie niczym w tradycyjnej chińskiej rodzinie). Sama z siebie- nie może! Nie może, bo... bo.. no nie, bo nie! Amen! Idźcie w pokoju Chrystusa ( a Wy, kobiety, zostańcie w Jego kuchni!).

Trzeba jednakowoż oddać sprawiedliwość matce kościołowi, z której nauk i doktryny kardynał czerpie i próbuje przekazać wiernym, co i jak potrafi. Kościół próbował podeprzeć tradycyjną doktrynę o święceniach kapłańskich Pismem Świętym. W tym celu Kongregacja Nauki Wiary "zleciła Papieskiej Komisji Biblijnej, grupie wybitnych uczonych od Pisma Świętego, znanych z ortodoksji, zbadanie treści Biblii pod kątem kapłaństwa kobiet. Raport końcowy z prac Komisji zaskoczył wszystkich. Po pierwsze, jednogłośnie orzeczono, że Nowy Testament nie rozwiązuje jasno i raz na zawsze sprawy święceń kobiet. Po drugie - głosami 12 do 5 - przyjęto, że same dane Pisma Świętego nie wystarczą, aby wykluczyć możliwość wyświęcania kobiet. W takim samym stosunku głosów stwierdzono, że dopuszczenie kobiet do święceń nie byłoby pogwałceniem zbawczego planu Chrystusa." (cytat z opublikowanego w "Gazecie Wyborczej" artykułu "Kobieta przy ołtarzu" autorstwa Józefa Majewskiego, doktora habilitowanego teologii, profesora Uniwersytetu Gdańskiego, redaktora "Więzi").

No ale przecież ta tradycja! Kościół nigdy nie wyświęcał kobiet! Tradycyjne stanowisko utrzymuje, że kapłan musi być mężczyzną, bo działa in persona Christi (w osobie Chrystusa), szczególnie w Eucharystii, gdy wypowiada słowa: "To jest Ciało moje. To jest krew moja". Między kapłanem-mężczyzną a Chrystusem-mężczyzną istnieje tzw. podobieństwo naturalne, czego nie można powiedzieć o kobiecie. Nawet jak założy spodnie.

W Nowym Testamencie stoi jak byk, że chociaż Jezus wybrał na swoich dwunastu apostołów wyłącznie mężczyzn, nikogo nie wyświęcił na kapłana. Że wielokrotnie wyłamywał się z ówczesnej, dyskryminującej kobiety tradycji. Rozmawiał z kobietami w miejscach publicznych. Bywał sam (bez obecności ojca, brata lub męża)w ich domach. Stanął w obronie jawnogrzesznicy. A o jego zmartwychwstaniu powiedziała zamkniętym na cztery spusty w wieczerniku i trzęsącym tam portkami ze strachu apostołom kobieta! W czasach, kiedy świadectwo kobiety nie miało praktycznie żadnej wartości.

Więc może o owej męskiej wyłączności na osobisty związek z Jezusem samemu Nazarejczykowi nie jest zupełnie, ale to zupełnie nic wiadomo?

1 komentarz:

Fiannan pisze...

Oj, no już, już, księże prymasie (a przy okazji niejako, szacowna Autorko bloga)... Toć to nie tylko MATKĄ kapłana stać się można. Zawsze można zostać... gospodynią. A brnąc w eufemizm o jedno pokolenie dalej: siostrzenicą!

A z całkiem odzieżowej perspektywy, trudno wykazać wyższość faceta w kiecce nad kobietą w portkach.